Egipt z Rainbow Tours 05-19.02.2010

W związku z tym, że jakoś to ciepło do naszego kraju nie może dojść, postanowiłem umieścić zaległe kilkanaście zdjęć z lutowego wyjazdu do Egiptu.
W tym czasie akurat kończyła się kalendarzowa zima i to bynajmniej nie taka jak u nas, ale dla tubylców jak najbardziej sroga, a zresztą sami zobaczycie na zdjęciach :).
Wycieczka miała odbyć się z "LogosTour" ale niestety nie doszła do skutku - brak chętnych, następnym biurem okazał się "Rainbow Tours" program nie był tak fajny jak w "LogosTour" ale co z tego jak w tym terminie nie było chętnych.
Wycieczka była stricte objazdowa - no może nie do końca, gdyż tak naprawdę objazdówki z tych 15 dni było raptem 9 dni, reszta w miejscu wybranym przez klienta - Hurghada i wybrany hotel, czyli jak dla mnie męczarnia bo opalać się nie lubię, może inaczej napiszę nie umiem.
Zawsze kończy się to poparzeniami i tak niestety było i tym razem, 3 dni przed wyjazdem z braku pomysłu na jakieś wędrówki, już chyba wszystko co było do oglądania w nudnej Hurghadzie zobaczyłem, postanowiłem pójść na plażę, dobre ja i plaża, koniec końców skończyło się poparzeniem lewej strony ciała od ramienia przez bok cały, aż po nogę, jak się poparzyć słońcem to tylko niesymetrycznie ;). Oj cierpiałem ja, cierpiałem, nawet zimno i mrozy po powrocie nie ulżyły, no cóż raz na jakiś czas można się poopalać ale na pewno nie tak jak ja.
Sprzęt jaki został użyty to 50D + 10-22C + 70-200C wer. f/4 oraz 50C f/1.4 ale rzadko używana, można powiedzieć raz może dwa razy :) No i polar, gdyby nie on to z wielu zdjęć wyszła by buba, założony na 10-22, słońce niemiłosierne więc bez polara jest ciężko, oraz statyw.
Poniżej prawie 300 zdjęć, postaram się napisać coś o nich ;)
Podzielę je również na poszczególne dni.

Widoki które naprawdę zapierają dech w piersiach, w Polsce zima a tutaj też ale jakże inna :)
Pierwsze dwa dni spędziliśmy w Hurghadzie w Dahar starej części. Poniżej jeden z meczetów zarówno w dzień jak i w nocy.
Najlepsze jest to, że spacerowanie nawet samemu po nocy, czy to w Hurghadzie czy nawet w Kairze jest bezpieczne, czułem się tam bezpieczniej niż chodząc po Warszawie, na każdym miejscu policja turystyczna strzeże prawa ;)

Będąc w Hurghadzie warto wybrać się do tamtejszego akwarium, nie jest może wielkie ale na pewno warte zobaczenia.
Można zobaczyć rekiny, mureny i wiele innych ryb, które możemy podziwiać jedynie w discovery ;)

Po wyjściu z akwarium zobaczyłem to co poniżej na zdjęciach! Kolor wody wręcz niesamowity, tego koloru nie oddadzą najlepsze aparaty czy opis słowny to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Problem jest jeden śmieci, góry śmieci wszędzie czy to na ulicy czy w wodzie. Bo jak można wytłumaczyć 1,5 metrową górę śmieci na budynku? Tylko tak, że obok stał inny budynek i z niego ludzie wyrzucali śmieci na budynek sąsiadujący. Śmieci wszędzie!!!
Jak powiedziała nam przewodniczka w Kairze, śmieci wyrzuca się tam gdzie się stoi, nie wyrzucamy do śmietników bo ich po prostu nie ma. Są zatrudnione duże ilości ludzi do sprzątania, ale ja jakoś nie widziałem tego porządku wręcz przeciwnie :)
Myślałem, że Warszawa jest brudnym miastem, ale to co zobaczyłem tam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Czytałem o tym, że Egipt jest jednym z najbrudniejszych krajów na świecie ale nie przypuszczałem, że to wygląda tak jak wygląda.
Zdjęcia w internecie czy w przewodnikach nie pokazywały tego.

Następna niesamowita rzecz, a mianowicie pół metrowe krawężniki. Nie żartuję, sam niemało na jednym straciłbym zęby, krawężniki dosłownie do mojego kolana. Jestem ciekaw jak poruszają się tam niepełnosprawni, których rzecz jasna nie widziałem?
Dzień trzeci zaczynamy zwiedzanie, obiecuję mniej pisania a więcej zdjęć :)
Kolosy Memnona
Świątynia Hatszepsut z daleka robi wrażenie, ale z bliska mnie rozczarowała ;)
Wytwórnia oraz sklep z pamiątkami w większości wyroby z alabastru, oczywiście na początku przedstawienie, taniec i śpiew aby tylko zachęcić do zakupu, czego to się nie robi aby sprzedać towar.
Na wycieczkę zabrałem również statyw właśnie na takie chwile jak na zdjęciach poniżej, świątynia Luxorska nocą.
Będąc już w Luxorze można wybrać się na lot balonem, przeżycia niezapomniane, chodź mam mały lęk wysokości i za bardzo nie lubię wysokości to w wypadku lotu balonem nie miałem kompletnie lęku, może to przez aparat. Jak robię zdjęcia zapominam o całym bożym świecie :)
Miał być to lot o wschodzie słońca ale wyszło jak zwykle :(, czyli siedząc po przeciwnej stronie Nilu jedząc batonika i popijając kawę czy herbatę widzieliśmy jak inni startują balonami, na szczęście wszystko rekompensuje późniejszy lot i chodź słońce było już dość wysoko jak wystartowaliśmy to mogę powiedzieć - i tak było zaje...
Pompowanie naszego balonu, bynajmniej nie jest to mały koszyk tylko kosz na dużą liczbę osób :)
Poniżej Kolosy Memnona w innej skali ;)
Byłem pełen podziwu jak nasz kapitan sterował podniebnym okrętem, nie wiedziałem, że balony mają taką sterowność!
Poniżej znajduje się zdjęcie jak zniżył się na wysokość mniej więcej 2-3 metrów nad samą trzcinę cukrową, można było ją pogłaskać i to bynajmniej nie był koniec obniżania lotu. Pomiędzy jedną a drugą uprawą czciny znajdowało się pole bliżej nieokreślonej zielonej trawy, no cóż rolnikiem to ja nie jestem :)
Wysokość bliżej nie określonej zieleniny określam na jakieś pół metra, pułap naszego okrętu został obniżony na wysokość 70cm, byłem pewien że kapitan chce posadzić naszą podniebną łajbę na zielsku a tu zonk. Kilka dmuchnięć gorącego ciepła i ponownie unosimy się do góry.
Następna atrakcja tego dnia to zwiedzanie najwspanialszej budowli Starożytnego Egiptu czyli kompleks świątyń w Karnaku.
Problem jaki tam występuje to morze ludzi, z tego co wiem najlepiej wybrać się jak najwcześniej wtedy nie ma tylu zwiedzających, oczywiście jeśli jest taka możliwość :)
Oczywiście dzień jeszcze się nie kończy więc przenosimy się do Medinet Habu o dziwo to miejsce jest jakieś wyludnione :) Na dwóch zdjęciach z balonów można zobaczyć tą świątynię.
Dzień jeszcze nie dobiegł końca a tutaj następne miejsce do zwiedzania, wyspa bananowa. Przejażdżka łodzią na wyspę a przy okazji podziwianie pięknego zachodu słońca na środku Nilu.
Każde miejsce dobre na modlitwę.
Śmieci, śmieci ach te śmieci.
Na przełomie stycznia i lutego zachód słońca jest dość wcześnie w związku z tym o godzinie 17 jest już ciemno, ale to nie przeszkadza aby zrobić kilka kiczowatych ujęć ;)
Następny dzień, następna atrakcja tym razem Edfu
Poniżej kilka widoczków z okrętu z kajuty oraz wieczorne zwiedzanie Kom Ombo
Cały dzień od samego ranka męczyłem się z "klątwą faraona". Nie ma to jak na śniadanie zjeść garść lekarstw. Warto na samym początku wycieczki zakupić w aptece "Antinal" podstawowe lekarstwo każdego podróżnika. Zabrać należy także go do kraju bo może spotkać nas niemiła niespodzianka tuż po powrocie, tak jak mnie :)
Szósty dzień zaczyna się od bardzo wczesnej pobudki a wyjazd o 3-4 dokładnie nie pamiętam do malowniczo położonych świątyń "Abu Simbel" nad jednym z największych na świecie sztucznych jezior Jezioro Nasera
A to fatamorgana
Po śniadaniu wykwaterowanie. Zwiedzanie Asuanu autokarem: Wielka Tama Asuańska, wyspa File - przeniesiony z zalanych terenów na malowniczą wyspę zespół świątynny poświęcony bogini Izydzie. Po drodze zwiedzanie pomnika upamiętniającego przyjaźń Egipsko-Rosyjską, skąd my to znamy :)
Wieczorem przejazd pociągiem sypialnym na trasie Asuan-Kair jakieś 945km to jest dopiero odległość :)
Ostrzegam, że na tamie Asuańskiej nie można robić zdjęć teleobiektywami, jak i kręcić filmów kamerą. Oczywiście dowiedziałem się o tym dopiero w trakcie robienia zdjęć obiektywem 70-200 :)
Dobrze że robiłem zdjęcia oddalonej świątyni File bo inaczej strażnik, który zmierzał w moim kierunku mógł ostro zareagować ;)
Tablicę ostrzegawczą zobaczyłem dopiero po powrocie do autokaru.
Zwiedzanie pomnika oraz rejs na wyspę File i tutejsi "biznesmeni".
Po południu rejs feluką po Nilu, zwiedzanie Ogrodów Kitchener’a - botanicznej wyspy, gromadzącej najbujniejsze i najbarwniejsze przykłady flory północnej Afryki. Kolacja i nocleg na statku.
Powrót na statek w Asuanie i podziwianie takich oto widoków. Zdjęcia nie są podrasowe, jedynie wyostrzone tam naprawdę tak było, niebo może różnić się trochę bo używałem polara więc kolorki mogą być lekko odmienne.
No i wieczorny pociąg Asuan-Kair, bardzo fajnie i przyjemnie przebyte 947km. Przedziały 2 osobowe, w każdym umywalka z wodą, ręczniczki a do tego wszystkiego kolacja i śniadanie.
Z ranka zwiedzamy Memfis
Oraz alejka "biznesmenów" :)
Później przyszedł czas na piramidę schodkową Dżesera
Wieczorkiem jeszcze odwiedzam Wieżę Kairską, oraz testuję przechodzenie przez jezdnię :)
Tutaj nie działają żadne prawa, przechodzisz przez ulicę tam, gdzie ci się podoba. W związku z tym, że w Kairze mieszkaliśmy przy dość ruchliwej ulicy, (7 pasów) przejście przez ulicę w takim miejscu co dla niektórych stało się problemem. No bo jak przejść przez ulicę pędzących autobusów i taksówek oraz prywatnych samochodów. Pamiętacie może grę z żabką, którą trzeba przeprowadzić przez jezdnię to mniej więcej tak wygląda, nie żartuję należy płynnie przechodzić, stawać pomiędzy pasami najlepiej na liniach tak aby nas nikt nie potrącił :)
Poniżej drzewo "kroczące"
No i to po co się jeździ do Egiptu czyli piramidy. Pogoda nie dopisała więc z miejsca widokowego widoki takie sobie, ale z bliska, powiem krótko - czad!.
Czytając opisy, oglądając zdjęcia i filmy o piramidach wszystkie te przekazy nie są w stanie pokazać ogromu tych budowli. Polecam też wejście do jednej z piramid, ja byłem w piramidzie Chefrena. Wejście jest dla ludzi powiedzmy wprost nie lękliwych, wejście jest tam dość klaustrofobiczne, wąskie i jest bardzo duszno. Na końcu komory znajduje się sarkofag wykonany z polerowanego granitu, a na południowej ścianie widnieje nazwisko badacza tej piramidy – Belzoni, umieszczone przez niego samego, oraz data 1818.
Druga atrakcja tego pięknego dnia to oczywiście sfinks
W drodze powrotnej zakupy w perfumerii oraz w wytwórni papirusów, bo dzień bez zakupów jest dniem straconym. Z zewnątrz niepozorne wejście a później szał kolorów, zapachów oraz poczęstunek przepysznym napojem Karkade.
Poczyniłem zakupy w postaci perfum - Fahrenheit Egipski ;), cóż mogę powiedzieć cena bardzo przystępna jak za taką ilość ale trwałość zapachu odbiega od tego prawdziwego. Inny zakup uczyniłem w sklepie z papirusami, a co jak szaleć to szaleć.
Przyjazd do Kairu. Zwiedzanie Kairu: Muzeum Egipskie, Cytadela Saladyna, alabastrowy meczet Mohameda Alego oraz stary Kair z bazarem Khan El-Khalily. Następnie zwiedzanie starego miasta koptyjskiego, kościół Al.-Mullaka, kościół Abu Sarża, gdzie w grocie znalazła schronienie Święta Rodzina w trakcie ucieczki z Egiptu oraz najstarsza synagoga w Egipcie Bena Ezry. Z tego dnia nie ma zbyt wielu zdjęć dla tego, że wszędzie zakazy :(
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę koło Miasta Umarłych. Mieszka w nim około 2 mln osób. Dlaczego "Miasto Umarłych", ano dla tego że jest to olbrzymi cmentarz. Zwykle każda rodzina ogradza murem niewielki kwartał z kilkoma grobami, czasem doprowadza prąd. Nagrobki służą za stoły i łóżka.
Zahaczyliśmy również o suk, największy targ w Afryce Chan al-Chalili
Dzień ten postanowiłem spędzić w Aleksandrii jak większość z wycieczki. Miejsce jest całkiem odmienne niż reszta kraju. Miasto w porównaniu do np. Kairu czyste, no może tak za bardzo ten brud nie rzuca się w oczy ;), inny klimat ale to zapewne wpływ morza śródziemnego.
Biblioteka Aleksandryjska
Park Montaz
Ostanie 3 dni spędziłem w Hurgadzie. W związku z tym, że nie lubię się opalać zrobiłem sobie mały przerywnik i postanowiłem sobie posnurkować. Nie widziałem oczywiście Nemo a szkoda, ale za to inny widok zrekompensował tą stratę.
I na koniec, taka duża wiśnia na torcie podsumowująca cały wyjazd - DELFINY!!!.
Mogę powiedzieć, że pływałem razem z delfinami bo co to za odległość 200m na morzu :)

Podsumowując cały wyjazd mogę z czystym sumieniem polecić Egipt, na pewno tam jeszcze wrócę!!!
Wróć na początek strony